Pio z Pietrelciny: Różnice pomiędzy wersjami

Z Centrum Myśli Jana Pawła II - WIKIJP2
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 40: Linia 40:
  
 
To pierwsze spotkanie z żywym jeszcze stygmatykiem z San Giovanni Rotondo uważam za najważniejsze i za nie w szczególny sposób dziękuję Opatrzności.
 
To pierwsze spotkanie z żywym jeszcze stygmatykiem z San Giovanni Rotondo uważam za najważniejsze i za nie w szczególny sposób dziękuję Opatrzności.
|źródło =<ref>wspomnienie Jana Pawła II, 5 kwietnia 2002 roku, tamże</ref>.
+
|źródło =wspomnienie Jana Pawła II, 5 kwietnia 2002 roku<ref>tamże</ref>.
 
|width =
 
|width =
 
|align =
 
|align =

Wersja z 13:09, 24 sty 2014

Pio z Pietrelciny (imię świeckie Francesco Forgione), (ur. w 1887 roku w Pietrelcinie, zm. w 1968 roku w San Giovanni Rotondo we Włoszech) - święty Kościoła katolickiego, kapucyn, kapłan, mistyk i stygmatyk. Jeden z najbardziej charyzmatycznych i popularnych świętych żyjących w XX wieku. W 1999 roku Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym, a w trzy lata później świętym.

Najważniejsze fakty biograficzne

Pochodził z biednej, chłopskiej rodziny z regionu Kampania na południu Włoch. Już w wieku kilku lat wyróżniał się pobożnością i służył jako ministrant. W okresie dojrzewania zaczął doświadczać mistycznych wizji, które z różną intensywnością towarzyszyły mu do końca życia. W wieku 15 lat wstąpił do nowicjatu kapucynów, gdzie przybrał imię Pio. Studiował w seminarium duchownym św. Franciszka w Asyżu. W 1910 roku otrzymał święcenia kapłańskie.

W sierpniu 1918 roku po jednej z wizji otrzymał stygmaty ran Chrystusa, najpierw na boku, następnie na dłoniach i stopach. Miał także charyzmaty lewitacji, bilokacji i czytania w ludzkich myślach. Przez większość życia borykał się również z atakami demonicznymi. Był również cenionym spowiednikiem i kierownikiem duchowym, do którego konfesjonału ustawiały się wielogodzinne kolejki. Spotykający go wierni doświadczali licznych łask za wstawiennictwem jego modlitw, w tym licznych uzdrowień z nieuleczalnych chorób[1].

W latach 20. i 30. spotkał się z szykanami i utrudnieniami ze strony części hierarchii kościelnej i urzędników Kurii Rzymskiej, watpiącej w nadprzyrodzony charakter jego objawień i stygmatów. Przejściowo otrzymał mi.in. zakaz publicznego sprawowania sakramentów. Sytuacja ta uległa zmianie dopiero w połowie lat 30., gdy restrykcje wobec zakonnika cofnął papieź Pius XI. Jego następca, Pius XII zachęcał nawet wiernych do odwiedzania włoskiego kapucyna. Według opublikowanych juz po kanonizacji o. Pio reportaży prasowych, sceptyczny stosunek do zakonnika miał mieć kolejny papież [[Jan XXIII], natomiast Paweł VI odnosił się do niego z ogromnym szacunkiem[2]. Jan Paweł I, jeszcze jako biskup diecezji Vittorio Veneto zakazał wiernym pielgrzymowania do San Giovanni Rotondo[3].

W 1940 roku przy klasztorze w San Giovanni Rotando rozpoczął budowę nowoczesnego szpitala dla przewlekle chorych, ostatecznie oddanego do użytku w 1956 roku[4].

W ostatnich latach życia ciężko chorował i zmarł w powszechnej opinii świętości.

Związki z Janem Pawłem II

Wizyta Wojtyły w San Giovanni Rotondo

Wkrótce po święceniach kapłańskich ks. Karol Wojtyła udał się na studia teologiczne do Rzymu na uniwersytecie Angelicum. W kwietniu 1948 roku odwiedził wraz ze swoim przyjacielem, ks. Stanisławem Starowieyskim klasztor kapucynów w San Giovanni Rotondo zaciekawiony opowieściami o żyjącym tam niesamowitym i charyzmatycznym zakonniku. Szczegóły tej wizyty, Wojtyła podał po latach, gdy jako kardynał ponownie odwiedził San Giovanni Rotondo w 1974 roku. Dokonał wówczas obszernego wpisu w klasztornej księdze gości i pielgrzymów. Według niego, młody ksiądz Wojtyła przystąpił w 1948 roku u o. Pio do sakramentu pokuty, uczestniczył w odprawianej przez niego Mszy św oraz odbył z zakonnikiem kilkuminutową rozmowę[5].

Wizytę Wojtyły w San Giovanni Rotondo szerzej została opisana przez Edwarda Augustyna w 2011 roku:

[…] polscy księża znaleźli nocleg na przeciw kapucyńskiego kościoła, w domu Marii Basilio, duchowej córki Ojca Pio, która wynajmowała pielgrzymom pokoje gościnne. Mogli z okien patrzeć na nieodległy plac budowy – rozpoczętej nieledwie rok wcześniej – wielkiego szpitala, o którym od lat marzył Ojciec Pio. Widzieli to, co się dzieje na kościelnym placu, poczuć atmosferę tego miejsca, w którym po latach wojny odradzał się ruch pielgrzymkowy z wszystkimi jego zaletami i wadami. Obserwowali tłum wiernych, który wielką falą wypłynął z kościoła i kłębił się wśród straganów z dewocjonaliami i zdjęciami stygmatyka. Patrzyli na setki jego czcicieli koczujących całą noc przed klasztorem. Słyszeli ich śpiewy i okrzyki, widzieli, jak wpatrują się w okno na piętrze z nadzieją, że jeszcze raz, choćby na chwilę, pojawi się w nim „ich święty”. Trwało to długo, do późnych godzin, póki Ojciec Pio nie ukazał się wreszcie w oknie, nie pobłogosławił pielgrzymów i nie powiedział im przez megafon „Buona notte”... Następnego dnia wczesnym rankiem księża Wojtyła i Starowieyski znów pojawili się w kościele, by uczestniczyć w odprawianej przez stygmatyka przy bocznym ołtarzu mszy, która – jak napisał we wspomnieniu Jan Paweł II – „trwała długo i w czasie której widziało się na Jego twarzy, że On głęboko cierpi.
— E. Augustyn, Jan Paweł II i Ojciec Pio. Historia niezwykłej znajomości, Kraków 2011[6].


Z kolei Jan Paweł II przy okazji zbliżającej się kanonizacji o. Pio tak wspominał swój pobyt w klasztorze o. Pio:

Ojciec Pio zapisał się głęboko w mojej pamięci – pamiętam ten dzień w 1948, gdy wieczorem kwietniowego dnia, jako student Angelicum przyjechałem do San Giovanni Rotondo, żeby zobaczyć Ojca Pio i uczestniczyć w Jego Mszy Świętej i, jeśli to możliwe, żeby się u Niego wyspowiadać.

I właśnie wtedy było mi dane po raz pierwszy widzieć na własne oczy tego człowieka, którego sława świętości roznosiła się po świecie. I wtedy mogłem z Nim zamienić kilka słów, mogłem nazajutrz uczestniczyć we Mszy Świętej, która trwała długo i w czasie której widziało się na Jego twarzy, że On głęboko cierpi.

Widziałem Jego ręce sprawujące Eucharystię – miejsca stygmatów były przesłonięte czarną przepaską, to pozostało dla mnie jako niezapomniane przeżycie. Miało się świadomość, że tu na ołtarzu w San Giovanni Rotondo spełnia się ofiara Samego Chrystusa, ofiara bezkrwawa a równocześnie te krwawe rany na rękach kazały myśleć o całej tej ofierze, o Ukrzyżowanym.

Przy spowiedzi Ojciec Pio okazał się spowiednikiem mającym proste, jasne rozeznanie i do penitenta odnosił się z wielką miłością.

To pierwsze spotkanie z żywym jeszcze stygmatykiem z San Giovanni Rotondo uważam za najważniejsze i za nie w szczególny sposób dziękuję Opatrzności.
— wspomnienie Jana Pawła II, 5 kwietnia 2002 roku[7].


Przypisy